Dziejące się w światku artystycznym „Mariola, moje krople...” przenoszą nas w czasy, w których teatr był prawdziwszy od życia: czasy istniejącego realnie, a nie do uwierzenia PRL-u.
Pamiętam wielkiego aktora Tadeusza Łomnickiego, który rolę złośliwego starucha w Beckecie zbudował ze znęcania się nad publicznością, zjadając w czasie spektaklu na jej oczach dwa – całkowicie wtedy niedostępne – banany.
Widownia zazdroszcząca aktorowi banana to rzecz bardziej nierealna niż jakakolwiek akcja na scenie.
A jak wiarygodnie przez wszystkich zagrana!
Cóż za fascynujące czasy: postacie wymyślone na scenę były bardziej prawdopodobne od widowni!
Michał Ogórek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz